Tym co daleko i tym co blisko, bez względu ile kilometrów stąd są. Tym którzy są chorzy i tym co zdrowi, tym którzy już są, tym którzy dopiero będą. Tym co kochają i tym co wciąż się gubią. Tym którzy wciąż przygotwują się do wyjscia i tym którzy chcieliby już wrócić. Tym na których zawsze można polegać, tym którzy zawsze są
I pamiętajcie - wszystkie nasze dziewczyny powinny być pięknie wymalowane, a wszystkie namioty okopane. Kto wie co się zdarzy w taką noc? :D
piątek, 31 grudnia 2010
piątek, 24 grudnia 2010
Wesołych Świąt
Jest taki czas, co łzy w śmiech zamienia , jest taka moc co smutek w radość przemienia, jest taka siła co spełnia marzenia…
Najlepszego :)
Hej kolenda, kolenda :)
Najlepszego :)
Maria ma syna from Ejnar on Vimeo.
Hej kolenda, kolenda :)
wtorek, 14 grudnia 2010
There is no sunshine
W ramach walki z brakiem Słońca :)
Taka piosenka :)
A to już filmik autorstwa mamy.... :) wszystko niby ok., gdyby nie "drobne" zawirowania. Zwalimy to na konspirację, panie scigające wszystkie próby rejestracji koncertu oraz genetyczny brak mozliwosci wysiedzenia w miejscu...
Taka piosenka :)
A to już filmik autorstwa mamy.... :) wszystko niby ok., gdyby nie "drobne" zawirowania. Zwalimy to na konspirację, panie scigające wszystkie próby rejestracji koncertu oraz genetyczny brak mozliwosci wysiedzenia w miejscu...
Ray Wilson Genesis klassik from Ejnar on Vimeo.
poniedziałek, 6 grudnia 2010
środa, 24 listopada 2010
Taki dobry dzień :)
Tak sobie pomyslalem, że powinni to zobaczyć wszyscy, którzy chcieliby posluchać mojej Mamy...bo tak sobie mysle, że ten talent mam po niej....albo po niej go nie mam :)
Cóż zrobić :)
enjoy the show :)
Cóż zrobić :)
enjoy the show :)
Life is a highway from Ejnar on Vimeo.
niedziela, 14 listopada 2010
sobota, 25 września 2010
Misiek brejk :)
Na południe od Spiskiej Nowej Wsi, na granicy Spiszu i Gemeru, rozciąga się krasowy Słowacki Raj (Slovenský raj), jeden z najpiękniejszych parków narodowych Europy.
Mama nie ma sily na nic więcej poza zdjęciami...so enjoy the silence...
reszta
Mama nie ma sily na nic więcej poza zdjęciami...so enjoy the silence...
reszta
niedziela, 12 września 2010
Breslau - 28. Hasco-Lek Wrocław Maraton
Dokładnie 12 wrzesnia 490 r.p.n.e. Filipides pobiegł do Aten, by obwiescić zwycięstwo w bitwie pod Maratonem i poinformować Ateńczyków o tym, że do bram miasta zliża się flota perska. Dokładnie 2500 lat później, we Wrocławiu, Tatko przebiegł ten sam dystans. Nie mam pewnosci co do godziny, ale data się zgadza.
Dopóki razem z Mamą jechalismy rowerem obok Taty, wszystko bylo dobrze, minęlismy rynek, Krzyki i wrocilismy pod Halę Stulecia, potem się Tatko troszkę podlamal, ale biegl dzielnie.
Był 73 w swojej kategorii wiekowej.
A Mama...dla Mamy to był czas na wspomnienia :) To byl jej pierwszy raz we Wroclawiu po 8 latach. Tam nic się nie zmienilo. Swiat jakby stanął w miejscu. Albo na Mamy głowie...bo dzis o mało się Mamie głowa nie roztrzaskała z bólu. Masaż skronii byłby idealny :) TAK! Z braku masażu dwie tabletki - na szczęcie podziałały. Troszkę się Wroclaw postarzal...Mama nie...zbrzydl....Mama nie... a wszystko co bylo juz się nie wróci...Życie...ale troszkę szkoda... Zdjęcia.
Dopóki razem z Mamą jechalismy rowerem obok Taty, wszystko bylo dobrze, minęlismy rynek, Krzyki i wrocilismy pod Halę Stulecia, potem się Tatko troszkę podlamal, ale biegl dzielnie.
Był 73 w swojej kategorii wiekowej.
A Mama...dla Mamy to był czas na wspomnienia :) To byl jej pierwszy raz we Wroclawiu po 8 latach. Tam nic się nie zmienilo. Swiat jakby stanął w miejscu. Albo na Mamy głowie...bo dzis o mało się Mamie głowa nie roztrzaskała z bólu. Masaż skronii byłby idealny :) TAK! Z braku masażu dwie tabletki - na szczęcie podziałały. Troszkę się Wroclaw postarzal...Mama nie...zbrzydl....Mama nie... a wszystko co bylo juz się nie wróci...Życie...ale troszkę szkoda... Zdjęcia.
sobota, 21 sierpnia 2010
sobota, 14 sierpnia 2010
walki wodne...
To miała być zwykła sobota, a padlismy z Mamą z nóg jak małe dzieci :)
Teraz na szczęscie już spię... :)
Bylismy z Dziadkiem Leszkiem, moim wiernym druchem, na zamku w Chudowie. Miał być kwiat rycerstwa polskiego i piękne bialogłowy...a tymczasem była walka w trawie, gonitwa za balonem... ale było wesoło :)
A po południu...cóż, miało być normalnie...zwykła wizyta u Cioci Agi...a wyszło jak zwykle...wracałem do domu w samych gaciach....bo wszystko inne jak zwykle było mokre...???
Sama mi pokazala jak się to robi...
no i się zaczęlo....
efekty :))
A mielismy tylko wykąpac psiura....
tutaj reszta zdjęć...
poniedziałek, 9 sierpnia 2010
nic się nie dzieje...
Można spróbować posprzatać cale mieszkanie, wszystkie autka i klocki, umyć podlogi, wytrzepac dywany, poprzestawiac meble...mozna się zciorać na rowerku, bloto miec na nosie, mozna spróbować upiec ciasto z brzoskwiniami i wywalić zakalec do kosza...można skakać po kalużach aż do utraty tchu....można....jesli pomoże...można...
wtorek, 3 sierpnia 2010
Tour de Pogoń :)
czwartek, 8 lipca 2010
sobota, 19 czerwca 2010
Dzikie konie
Tak się Mamie przypomniało, chociaż nie do końca, bo gdzies tam w głowie wiecznie tkwiło...a teraz ją tknelo i wyszukala...
Był kiedys dawno temu taki spektakl "Dzikie konie"...sto lat temu...
Może się komus łezka w oku zakręci jak to zobaczy...może ktos też to pamięta i w głowie mu siedzi....
Był kiedys dawno temu taki spektakl "Dzikie konie"...sto lat temu...
Może się komus łezka w oku zakręci jak to zobaczy...może ktos też to pamięta i w głowie mu siedzi....
piątek, 18 czerwca 2010
Wróciłem
Jestem!
Długa droga za mną, taksówka bladym switem, lot w slonku, a potem podróż z tragicznej Warszawy do domku w deszczu i korkach...ale wróciłem...teraz spię...bohater jest zmęczony :)
spotkalem sie w końcu z wyczekaną Babą Daną i Dziadziem Lesiem :) zjadlem zamówioną zupę z ziemniakami :) i w końcu wykąpalem się w swojej wannie :) BEZCENNE :))
Odzyskalem wszystkie swoje ukochane autka, psa i miski, guziki i wszystkie równie cenne, mniejsze lub większe skarby.
Wrócilem...za kilka dni, jak wszystko wróci do normy, Mama pomoże mi tu wstawić kilka filmików...kilka zdjęć może jeszcze...kilka opisów...
a teraz sorki...
już idziemy spać...
Długa droga za mną, taksówka bladym switem, lot w slonku, a potem podróż z tragicznej Warszawy do domku w deszczu i korkach...ale wróciłem...teraz spię...bohater jest zmęczony :)
spotkalem sie w końcu z wyczekaną Babą Daną i Dziadziem Lesiem :) zjadlem zamówioną zupę z ziemniakami :) i w końcu wykąpalem się w swojej wannie :) BEZCENNE :))
Odzyskalem wszystkie swoje ukochane autka, psa i miski, guziki i wszystkie równie cenne, mniejsze lub większe skarby.
Wrócilem...za kilka dni, jak wszystko wróci do normy, Mama pomoże mi tu wstawić kilka filmików...kilka zdjęć może jeszcze...kilka opisów...
a teraz sorki...
już idziemy spać...
sobota, 12 czerwca 2010
Mundialeiro
Żeby nie bylo, że nie wiem co się dzieje poniżej... :))
Wlasciciel hostelu w Evorze powiedzial Mamie, że będę wielki...
- dlaczego?
- bo kopie pilke lewą nogą
same petardy :)
:))
Wlasciciel hostelu w Evorze powiedzial Mamie, że będę wielki...
- dlaczego?
- bo kopie pilke lewą nogą
same petardy :)
:))
piątek, 11 czerwca 2010
Przylądek Św. Wincentego
jestesmy na krańcu Portugalii, i z jednej i z drugiej strony mamy ocean. Tzn. prawie, bo teraz jestesmy na polu namiotowym gdzies w głębi lądu...jakies 500 metrów. Po dwóch szaroburych dniach wróciło słonko...wiatr jak byl, tak jest. Zdjęcia będą jak się uda Mamie zebrać do kupy :) komputer i aparat....co bywa trudne.
Ostatnie dni spędzismy w Lagos, na plażach Algarve...poludniowe plaże to zacisze zatoki i cieply ocean...tak pisalo w przewodniku...
G..no prawda! Ocean jest zimny, bez względu na to z której strony się do niego wchodzi.
no ale plaże....przepiekne...tak mówi Tata...Mama się nie podnieca...Mama kocha morze tylko za orki, wieloryby i delfiny. A piaszczyste plaże to dodatek.
A gdzie nalepiej zobaczyć delfiny jesli nie w ich naturalnym srodowisku?
Rok temu razem z rodzicami poplynąłem statkiem w rejs w poszukiwaniu wielorybów. tym razem łódka okazała się za szybka, żebym mógł nią popłynąć...więc pierwsza popłynęla Mama, a drugi Tata, ja zostalem na brzegu :)
A delfiny...straszliwie szybkie i ciekawskie i przecudne.
dobra, koniec pieszczot...MAMA DO AUT!!!! DO ZABAWY!!!
Ostatnie dni spędzismy w Lagos, na plażach Algarve...poludniowe plaże to zacisze zatoki i cieply ocean...tak pisalo w przewodniku...
G..no prawda! Ocean jest zimny, bez względu na to z której strony się do niego wchodzi.
no ale plaże....przepiekne...tak mówi Tata...Mama się nie podnieca...Mama kocha morze tylko za orki, wieloryby i delfiny. A piaszczyste plaże to dodatek.
A gdzie nalepiej zobaczyć delfiny jesli nie w ich naturalnym srodowisku?
Rok temu razem z rodzicami poplynąłem statkiem w rejs w poszukiwaniu wielorybów. tym razem łódka okazała się za szybka, żebym mógł nią popłynąć...więc pierwsza popłynęla Mama, a drugi Tata, ja zostalem na brzegu :)
A delfiny...straszliwie szybkie i ciekawskie i przecudne.
dobra, koniec pieszczot...MAMA DO AUT!!!! DO ZABAWY!!!
poniedziałek, 7 czerwca 2010
Evora
Wyspalem sie jak mops :) wcinam teraz z Tatą makaron z jogurtem i owocowym miksem a Mama siedzi u góry nad nami na piętrowym łóżku i w końcu ma dostęp do neta...ograniczony tylko naszą skromną dwójką.
nadrabiamy zaleglosci w zdjęciach...teraz dodamy troszkę, a pod koniec dnia..przed nocką, może resztę, żeby wszyscy ciekawi mogli sobie obejrzeć, gdzie mnie jeszcze nie bylo.
zaraz ruszamy w miasto.
od ostatniego wpisu dużo się wydarzyło. zwiedzilismy Peniche, Obidos i po raz pierwszy cala trojka polazila sobie po oceanie. zimny, wietrzny jak 150. potem mialem kare za nie bycie grzecznym. Mama zgubila okulary a Tata żarówkę od lampki...sieroty
jest kolo pólnocy...i udalo sie. wszystkie zdjęcia siedzą sobie zapakowane ladnie, w końcu jestem na bieżąco
zdjęcia
nadrabiamy zaleglosci w zdjęciach...teraz dodamy troszkę, a pod koniec dnia..przed nocką, może resztę, żeby wszyscy ciekawi mogli sobie obejrzeć, gdzie mnie jeszcze nie bylo.
zaraz ruszamy w miasto.
od ostatniego wpisu dużo się wydarzyło. zwiedzilismy Peniche, Obidos i po raz pierwszy cala trojka polazila sobie po oceanie. zimny, wietrzny jak 150. potem mialem kare za nie bycie grzecznym. Mama zgubila okulary a Tata żarówkę od lampki...sieroty
jest kolo pólnocy...i udalo sie. wszystkie zdjęcia siedzą sobie zapakowane ladnie, w końcu jestem na bieżąco
zdjęcia
piątek, 4 czerwca 2010
Cabo da Roca
no i jestem :)
drugi najdalej wysunięty punkt Europy za mną....gdzies za moimi plecami :) wiało niemilosiernie. nie bylo magii Nordkappu, ale bylo slicznie...bylo warto. zawsze warto.
za nami dwa dni w Sintrze, przeslicznym miejscu wpisanym na liste UNESCO. reszta na zdjęciach, których dzis pewnie nie bedzie...odwiedzilismy Palacio da Pena, zamek Maurów, Quinta da Regaleira, park Monserrate.
dzis moja pierwsza noc w namiocie :) przed chwilą zjadlem moją pierwszą biwakową kolację na trawie...w towarzystwie mrówek.
biegam po placu zabaw na campingu, Mama pisze w moim skromnym imieniu, przyjemnie jej się pisze bo w kawiarence leci King of Leon...piosenka o ogniu :)) czy cos w tym stylu :)))
reszta kiedys...jak starczy czasu....a czas jak wiadomo pojęciem względym jest :))
A na koniec widoczek, wkurzający dosć, z okna z mojego lożka w Sintrze
wtorek, 1 czerwca 2010
tramwaje, tory, kafelki, tramwaje, tory, fado....LIZBONA
No i jestesmy...spię, bo nogi wchodzą mi do tyłka, a wokoło straszny upadł. Jest jakos tak po 15, czyli w domku po 16. Rodzice mnie przestawili i spie jak należy...ale budze się dalej o 7 :))) co jest nie najlepszym rozwiązaniem, bo to miasto nie zasypia. Cicho zrobilo się kolo 5 rano...do 5 kociol, wrzalo jak w kotle, gorącym kotle. Spimy w najstarszej dzielnicy Lizbony, w Alfamie...powinno być cicho, spokojnie i statecznie :))) a jest totalnie rozrywkowo - tuż pod okanmi. więc o sen trudno :)
Jest gorąco, upalnie...Słonko parzy nawet koło 19. Jest glosno, wszędzie tory, to akurat lubię i tramwaje - je też...i kafelki, masa domów wysadzanych kafelkami :))))
strasznie chaotycznie będzie, bo wszyscy ledwo żyjemy, ale jestem dzielny. Od rana do wieczora ciągle w drodze. Droga do Warszawy, potem sen na parkingu. Spałem do 3 w nocy...obudzily mnie żaby i spac już nie chciałem, bo się balem. Potem lotnisko...wieki...no ale jak się nie spi od 3 to, to czuć w każdej częsci takiego malego cialka. Potem start, lot i lądowanie :))) no nie będzie to chyba moje hobby :)) było OK, ale bez zbędnych wzruszeń :))) najlepszy z lotu byl sen i sniadanko - JAJA!!! kto mnie zna, ten wie o co chodzi :)) resztę sniadania - truskawy i pomarańczki oddalem Mamie - kto ją zna, wie o co chodzi :))
A potem droga z lotniska do hostelu - chyba tylko cudem się ta nasza trójka nie pozabijała....ale bylo blisko.
potem juz wszystko lepiej, chociaz po obiedzie wszyscy padlismy jak kaczki, po kolacji z resztą też..
a dzis...z racji komunikacyjnej pomylki zamiast do Belem trafilismy do Oceanarium...boska rzecz, powalilo mnie na kolana, doslownie. Parę razy. Taaaaakie wielkie ryby!!!!!!! Z Mamy ulubionych orek byly tylko ich odglosy, ale i tak do historii przejdzie ona jedna - potworna, olbrzymia jak szafa, ryba o pięknej nazwie - Mola mola....po polsku samogłów...narazie musi wystarczyć tylko opis...jak się Mama ogarnie to mi tu pomoże cos wkleić...wszystkich tych, którzy czekają na zdjęcia muszę ucalować w nos :))) i przeprosić...za Mamę, bo się jej teraz nie chce tego robić.
dobra...się Mama zmobilizowala. poniżej:
zdjęcia
a tu ryba szafa
a tu pingwiny :)
Jest gorąco, upalnie...Słonko parzy nawet koło 19. Jest glosno, wszędzie tory, to akurat lubię i tramwaje - je też...i kafelki, masa domów wysadzanych kafelkami :))))
strasznie chaotycznie będzie, bo wszyscy ledwo żyjemy, ale jestem dzielny. Od rana do wieczora ciągle w drodze. Droga do Warszawy, potem sen na parkingu. Spałem do 3 w nocy...obudzily mnie żaby i spac już nie chciałem, bo się balem. Potem lotnisko...wieki...no ale jak się nie spi od 3 to, to czuć w każdej częsci takiego malego cialka. Potem start, lot i lądowanie :))) no nie będzie to chyba moje hobby :)) było OK, ale bez zbędnych wzruszeń :))) najlepszy z lotu byl sen i sniadanko - JAJA!!! kto mnie zna, ten wie o co chodzi :)) resztę sniadania - truskawy i pomarańczki oddalem Mamie - kto ją zna, wie o co chodzi :))
A potem droga z lotniska do hostelu - chyba tylko cudem się ta nasza trójka nie pozabijała....ale bylo blisko.
potem juz wszystko lepiej, chociaz po obiedzie wszyscy padlismy jak kaczki, po kolacji z resztą też..
a dzis...z racji komunikacyjnej pomylki zamiast do Belem trafilismy do Oceanarium...boska rzecz, powalilo mnie na kolana, doslownie. Parę razy. Taaaaakie wielkie ryby!!!!!!! Z Mamy ulubionych orek byly tylko ich odglosy, ale i tak do historii przejdzie ona jedna - potworna, olbrzymia jak szafa, ryba o pięknej nazwie - Mola mola....po polsku samogłów...narazie musi wystarczyć tylko opis...jak się Mama ogarnie to mi tu pomoże cos wkleić...wszystkich tych, którzy czekają na zdjęcia muszę ucalować w nos :))) i przeprosić...za Mamę, bo się jej teraz nie chce tego robić.
dobra...się Mama zmobilizowala. poniżej:
zdjęcia
a tu ryba szafa
a tu pingwiny :)
niedziela, 30 maja 2010
NAJLEPSZEGO :)
Za chwilę ruszamy...tzn. za dłuższą chwilę. Teraz spię :) kolejne spanie już w aucie :)
Musimy się jeszcze spakować :) poukładać :)
Wszystko prawie gotowe, wczoraj Mama skosiła trawę w ogródku, żeby nas las po powrocie nie zastał, szczury chyba zniknęły, chyba mamy wszystko :)
Dzis jeszcze pojechalismy wspierac wujka Maćka na trasie Silesia Cup MTB no i chyba się udało :) bo wujek byl 7 w swojej kategorii wiekowej :)
Wrócimy :)
do ZOBACZENIA!!!!!
Musimy się jeszcze spakować :) poukładać :)
Wszystko prawie gotowe, wczoraj Mama skosiła trawę w ogródku, żeby nas las po powrocie nie zastał, szczury chyba zniknęły, chyba mamy wszystko :)
Dzis jeszcze pojechalismy wspierac wujka Maćka na trasie Silesia Cup MTB no i chyba się udało :) bo wujek byl 7 w swojej kategorii wiekowej :)
Wrócimy :)
do ZOBACZENIA!!!!!
niedziela, 16 maja 2010
lwiątko :) i Beksa
Dlaczego o mamach mówi się - matki lwice...bo się te dzieciaki im uwalają na głowach i plecach jak kocięta i szczenięta...kto to zniesie, jesli nie mamy lwice?
Jadę na wakację, wczoraj to poczułem...rozbilismy namiot!!!
Pierwszy raz w życiu byłem w namiocie :))))
Wciąż nie za bardzo wiem gdzie pojedziemy...ale podobno daleko :)
Spytam Mamę........
Zagadka - jeśli w wieku 14 miesięcy spędzilem noc na najdalej na północ wysuniętym kawałku Europy, gdzie mogę spędzić noc w wieku 26 miesięcy?
Plan jest taki - nie wyruszymy zgodnie z wskazówkami zegara. Tym razem wyruszamy na zachód. Na najdalej na zachód wysunięty punkt naszego kontynentu. Naszym celem będzie Portugalia.
A mój cel? Pokazanie, że dwulatek to nie „bunt” a jedynie kiełkujące ziarenko swojej własnej świadomości. Teraz tylko muszę do tego przekonać rodziców. :))
Startujemy z Warszawy. Jeśli tylko nie powstrzyma nas Islandia, w Lizbonie wylądujemy po kilku godzinach. Po kilku dniach ruszymy przed siebie, ku Capo da Roca, skalistemu przylądkowi wznoszącemu się 144 metry ponad poziom Oceanu Atlantyckiego. Odwiedzimy przepiękne plaże Algarve, przepiękną Sintrę, największe w Portugalii opactwo Mosteiro de Santa Maria de Alcobaca, śnieżnobiałe Obidos, popłyniemy na wyspy Berlenga. To tylko kilka przystanków na naszej drodze. Jak zawsze - nie mamy dokładnej trasy – zdajemy się na los i siebie – niech nas prowadzi.
Do domu wrócimy...wrócimy :)
Trasa pewnie będzie szla jakos tak:
Wyświetl większą mapę
Nie wiem na ile to prawda, bo nie mam bladego pojęcia jaką trasą leci samolot :)))
W tej jako tako prostej linii wyszlo mi jakies 3700km, na Nordkapp dla porównania jest jakies 2900
A na razie pada....wczoraj wieczorem w ramach walki z deszczem Mama sobie poszła do Pałacu Schona...gdzie odbyla się kolejna Noc Muzealna. Największą atrakcją mialo być otwarcie wystawy malarstwa Zdzisława Beksińskiego, wypożyczonej z Muzeum Historycznego w Sanoku...Miało być...Mama bardzo lubi malarstwo tego Pana, ale obrazków bylo malo, malutko, za malo...ale jesli nie ma się tego, co się lubi...to czasami wystarczy chwilka.....:)
Ja nie byłem, mógłbym nie zrozumieć, mógłbym się przerazić. Znajdę cos milego dla oka malego chlopca, żeby tu wstawić...jesli cos takiego istnieje...
MAM - jesli jest ktos, kto nie wie jak malował ten Pan - to proszę bardzo:
kocham autka, więc co moglem dodać?
A to dla Mamy...
A tu reszta wybryków moich i Mamy...made by Mama :) z deszczowych wieczorów i otwarcia wystawy :)
Jadę na wakację, wczoraj to poczułem...rozbilismy namiot!!!
Pierwszy raz w życiu byłem w namiocie :))))
Wciąż nie za bardzo wiem gdzie pojedziemy...ale podobno daleko :)
Spytam Mamę........
Zagadka - jeśli w wieku 14 miesięcy spędzilem noc na najdalej na północ wysuniętym kawałku Europy, gdzie mogę spędzić noc w wieku 26 miesięcy?
Plan jest taki - nie wyruszymy zgodnie z wskazówkami zegara. Tym razem wyruszamy na zachód. Na najdalej na zachód wysunięty punkt naszego kontynentu. Naszym celem będzie Portugalia.
A mój cel? Pokazanie, że dwulatek to nie „bunt” a jedynie kiełkujące ziarenko swojej własnej świadomości. Teraz tylko muszę do tego przekonać rodziców. :))
Startujemy z Warszawy. Jeśli tylko nie powstrzyma nas Islandia, w Lizbonie wylądujemy po kilku godzinach. Po kilku dniach ruszymy przed siebie, ku Capo da Roca, skalistemu przylądkowi wznoszącemu się 144 metry ponad poziom Oceanu Atlantyckiego. Odwiedzimy przepiękne plaże Algarve, przepiękną Sintrę, największe w Portugalii opactwo Mosteiro de Santa Maria de Alcobaca, śnieżnobiałe Obidos, popłyniemy na wyspy Berlenga. To tylko kilka przystanków na naszej drodze. Jak zawsze - nie mamy dokładnej trasy – zdajemy się na los i siebie – niech nas prowadzi.
Do domu wrócimy...wrócimy :)
Trasa pewnie będzie szla jakos tak:
Wyświetl większą mapę
Nie wiem na ile to prawda, bo nie mam bladego pojęcia jaką trasą leci samolot :)))
W tej jako tako prostej linii wyszlo mi jakies 3700km, na Nordkapp dla porównania jest jakies 2900
A na razie pada....wczoraj wieczorem w ramach walki z deszczem Mama sobie poszła do Pałacu Schona...gdzie odbyla się kolejna Noc Muzealna. Największą atrakcją mialo być otwarcie wystawy malarstwa Zdzisława Beksińskiego, wypożyczonej z Muzeum Historycznego w Sanoku...Miało być...Mama bardzo lubi malarstwo tego Pana, ale obrazków bylo malo, malutko, za malo...ale jesli nie ma się tego, co się lubi...to czasami wystarczy chwilka.....:)
Ja nie byłem, mógłbym nie zrozumieć, mógłbym się przerazić. Znajdę cos milego dla oka malego chlopca, żeby tu wstawić...jesli cos takiego istnieje...
MAM - jesli jest ktos, kto nie wie jak malował ten Pan - to proszę bardzo:
kocham autka, więc co moglem dodać?
A to dla Mamy...
A tu reszta wybryków moich i Mamy...made by Mama :) z deszczowych wieczorów i otwarcia wystawy :)
sobota, 8 maja 2010
W nagrodę dla Taty
W nagrodę dla Taty za pokonanie Romana Polko :)) a tak na serio za 288, 270 i za 89 miejsce :))
Dla wszystkich których to powala na kolana też :))
Dla wszystkich których to powala na kolana też :))
czwartek, 29 kwietnia 2010
2 latka
Idzie misio... Idzie słonik...
Idzie lalka... No i konik...
Wszyscy razem z balonami...
Z najlepszymi życzonkami...
Bo to dzień radosny wielce...
Masz już jeden roczek więcej..
No i już...po urodzinach...dzis kiedy Mama spytala ile mam lat powiedzialem "Tsy"...
spełniły się wszystkie moje marzenia :) dostałem autka :) i masę buziaków :)
specjalne podziękowania dla Zuzi za pomoc w naprawie sprzętu i moich superowych sąsiadów za krzesła :) i dla żonki za krótkie wejscie za buziaka :)) i wszystkich gosci za to że się zjawili :)))
A to...urodziny...wersja dla wybranych :)) już idzimy spać...
Subskrybuj:
Posty (Atom)