piątek, 11 czerwca 2010

Przylądek Św. Wincentego

jestesmy na krańcu Portugalii, i z jednej i z drugiej strony mamy ocean. Tzn. prawie, bo teraz jestesmy na polu namiotowym gdzies w głębi lądu...jakies 500 metrów. Po dwóch szaroburych dniach wróciło słonko...wiatr jak byl, tak jest. Zdjęcia będą jak się uda Mamie zebrać do kupy :) komputer i aparat....co bywa trudne.

Ostatnie dni spędzismy w Lagos, na plażach Algarve...poludniowe plaże to zacisze zatoki i cieply ocean...tak pisalo w przewodniku...
G..no prawda! Ocean jest zimny, bez względu na to z której strony się do niego wchodzi.

no ale plaże....przepiekne...tak mówi Tata...Mama się nie podnieca...Mama kocha morze tylko za orki, wieloryby i delfiny. A piaszczyste plaże to dodatek.

A gdzie nalepiej zobaczyć delfiny jesli nie w ich naturalnym srodowisku?
Rok temu razem z rodzicami poplynąłem statkiem w rejs w poszukiwaniu wielorybów. tym razem łódka okazała się za szybka, żebym mógł nią popłynąć...więc pierwsza popłynęla Mama, a drugi Tata, ja zostalem na brzegu :)

A delfiny...straszliwie szybkie i ciekawskie i przecudne.

Delfiny from Ejnar on Vimeo.



dobra, koniec pieszczot...MAMA DO AUT!!!! DO ZABAWY!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz