piątek, 4 czerwca 2010

Cabo da Roca



no i jestem :)
drugi najdalej wysunięty punkt Europy za mną....gdzies za moimi plecami :) wiało niemilosiernie. nie bylo magii Nordkappu, ale bylo slicznie...bylo warto. zawsze warto.



za nami dwa dni w Sintrze, przeslicznym miejscu wpisanym na liste UNESCO. reszta na zdjęciach, których dzis pewnie nie bedzie...odwiedzilismy Palacio da Pena, zamek Maurów, Quinta da Regaleira, park Monserrate.



dzis moja pierwsza noc w namiocie :) przed chwilą zjadlem moją pierwszą biwakową kolację na trawie...w towarzystwie mrówek.

biegam po placu zabaw na campingu, Mama pisze w moim skromnym imieniu, przyjemnie jej się pisze bo w kawiarence leci King of Leon...piosenka o ogniu :)) czy cos w tym stylu :)))

reszta kiedys...jak starczy czasu....a czas jak wiadomo pojęciem względym jest :))

A na koniec widoczek, wkurzający dosć, z okna z mojego lożka w Sintrze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz