piątek, 14 sierpnia 2009

Żegnamy koniec świata


Wyświetl większą mapę

Nie pamiętam dokladnej trasy...w koncu dzieciak jestem...no ale szlo jako tak. mniej więcej - czyli jakies 480km.


9 czerwca
Mama od wczoraj biega z kapustą – jest ciutek lepiej.
O 12.30 mamy wyjechać za Tatą, który o 11.20 Pojechał na rowerze w stronę środka Europy.Hihihi Teraz śpię, a Mama ma jeszcze wysłać kartki, …więc nie wiem jak to będzie, czy się wyrobimy. No, bo ja śpię, a jak się obudzę to trzeba mnie ubrać i jeszcze dojść ze mną do muzeum, gdzie są skrzynki…a to nie jest najłatwiejsza operacja.

Morze jest takie spokojne…cisza i spokój. W nocy cisze mąciły jedynie szumy grzejników w kamperach. Wszyscy się grzali na maksa, bo zimno było strasznie.

Rano, po śniadanku poszliśmy jeszcze na spacerek obejrzeć te wielkie medale, pozwiedzać tą pustkę i pogapić się na morze Barentsa. Te medale stoją tuz obok pięknej dużej Pani – całość tworzy pomnik Dzieci Ziemi. Rzeźba ma symbolizować pokój, nadzieję, przyjaźń, szczęście, współpracę i jedność wszystkich kontynentów świata. Poszczególne części pomnika zaprojektowało siedmioro dzieciaków z różnych krajów świata i wszystkich kontynentów.

Dobra budzimy się pomału, bo w końcu nie zdążymy wyjechać o czasie i Tata będzie zły.

Jazda szła nam opornie, Tatko się troszkę na nas zezłościł. Naczekał się na nas i zmarzł, no, ale Mama tą krową tak sprytnie nie umie, jak Tatko, więc jechaliśmy jak krową po bagnach, a pod górki to już w ogóle jakaś pomyłka – Mama się bała, że zjedziemy w dół, więc w sumie Tatko nie powinien być zły, tylko powinien się cieszyć, że dojechaliśmy.

Noc spędzamy nad jeziorkiem, na poboczu drogi. Poza nami stoi tu tylko jeszcze jeden kamper. Do jeziorka dojść nie można, bo otoczone kratami. Jakaś pomyłka…w ogóle jest tu już mało norwesko, a jakoś tak fińsko…

Kolejny dzień
Musimy zacząć nastawiać zegarek, bo śpi się nam tu bardzo dobrze, aż za dobrze i dziś wstaliśmy po 8.00 :-OOOOOOOOOOO. Dziś żegnamy Norwegię i śmigamy już po Finlandii.

Strasznie pada.

Jest cieplej – to chyba, dlatego, że środek lądu i do morza daleko. Dziś spałem już bez rajtek, a po parkingu latałem już w samej bluzce, bez kurtki i czapki, Mama tez pożegnała polarowe spodnie…w końcu!!!! Przecież to lato jest!!!!

Masa tu reniferów, ale bliżej miast. Dosłownie pasą się na chodnikach. Im dalej od miast tym ich mniej i widać duże stada jedynie w oddali. W miastach pasą się obok domów i spacerują spokojnie. Pełno ich jak wróbli. Śmieszny widok, kiedy tak mija się je spacerujące po chodnikach jak bezpańskie psy.

Nic nie rozumiemy z tutejszych napisów. No może „open”, „souvenir” i “sauna”. Czeski film. I o ile w Norwegii Mama, jako tako coś rozumiała i potrafiła nam o tym opowiedzieć, to tu nie potrafi nawet przeczytać tych dłuższych wyrazów, a jeśli już jej się to uda to nie wiadomo czy robi to dobrze.

Kuracja kapuściana przynosi poprawę. Cóż czasami nie ma nic lepszego niż medycyna ludowa – szamańsko-ogrodnicza.

Kiedy mijamy nawet małe wioski dokoła nich kręcą się renifery. Widać te fińskie wolą trzymać się bliżej ludzi, bo potem dalej już ich nie ma. Norweskie to outsiderzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz