czwartek, 23 czerwca 2011

547 chwil


Zmykam do wyrka, a dla Was mam cos fajnego. Zróbcie sobie herbatki, kawki, soczku czy czegos tam innego kolorowego :) tylko dużo, żebyscie nie musieli wciąż biegać po dokładkę, usiądźcie wygodnie, maruderów odeslijcie, przyciemnijcie swiatło, wyciągnijcie nogi, weźcie głęboki oddech :)
iiiiiiiiiiiiiiiii
zapraszam serdecznie :)

poniedziałek, 20 czerwca 2011

niedaleko pada jablko od jabloni

Roża czerwono, biało kwitnie bez....
Festyn militarny

sobota, 18 czerwca 2011

She did it again :)



Przeziębienie mamy nie puszcza, trzyma ustrojstwo od kilku dni. Slicznie wokoło, ale na rower siły jej brak, całe szczęcie, że ja mam już parę w nogach i chęci ogromne. Tylko w kółko słyszę za sobą: Miki wolniej, Miki nie za blisko jezdni, Miki wolniej, Miki uważaj, Miki stój...zwariować można :) Ma ktos pomysł na tę panią? :)
Żartuję, nie taka mama straszna :)

Z Miskiem w Portugalii to druga częsć moich przygód, moich, mamy i taty. Pomieszanie moich dwudziestu szesciu miesięcy, troski rodzicow, pomysłów taty i fantazji mamy. A przede wszystkim dowód na to, że marzenia, które tkwią w głowie całą masę długich lat, mają szansę się spełnić. Więc jesli ktos marzenia ma, niech wierzy, niech marzy odważniej.

'You mustn't be afraid to dream a little bigger, darling''

serdecznie zapraszam :)
więcej znajdziecie tutaj

niedziela, 12 czerwca 2011

Wróciłem

Jestem. Nie zgubiłem się, nie zniknąłem, jestem, wciąż, tylko Mama ma małe problemy z powrotem do rzeczywistosci.
Ciężko było wrócić, wyspa nie chciała mnie wypuscić. Przesunęli nam lot o 9 godzin i tym sposobem zostalem na Islandii o jedną noc dłużej. Ciężko teraz wrócić do normalnosci...
Ale jestem, wylądowałem, z klaskaniem na końcu i z kapciem po drodze. Jedna sruba nam się w oponę wbila, potem druga mocująca kolo się ulamala, ale jestem.
Dobrze było wyjechać, ale dobrze jest wrócić.
Bylo zimno, wietrznie, slonecznie, surowo, szaroburo, za malo zielono, ciekawie, inaczej, dziko, odludnie, tajemniczo, momentami strasznie smierdzaco, ekscytująco, fajnie, inaczej, dziwnie.
Wszystko będzie...z czasem.

Na razie po malutku.
Dwa moje hiciory. Ostatnimi czasy żyć bez nich nie mogę.
Pierwszy - piosenka rowerowa - sam jej nadałem taki tytuł. Panowie się nie obrażą, bo pojęcia bladego o moim istnieniu nie mają.



Drugi...zagadka...co to za piosenka?
Wykonanie - moje :) Mam nadzieję, że znajdzie się ktos kto mnie zrozumie :)
Zgadujcie :)

mój dom from Ejnar on Vimeo.

sobota, 4 czerwca 2011

Wracam :)

Ostatnia islandzka drzemka

Do zobaczenia po powrocie :)
A teraz cicho sza i zeby mi nikt zadnej wulkanicznej zolzy nie obudzil :)

W nocy, kiedy bedziecie spali, gdzies tam u gory, bede przelatywal nad Waszymi glowami.
Wyladuje o swicie :)

czwartek, 2 czerwca 2011

VIK

Lece dalej. Na poludnie.
Za soba mam wizyte w Husavik, rejs statkiem w poszukiwaniu wielorybow-trafilismy na dobry dzien-Slonko,blekitne niebo i cala masa humbakow. W Norwegii rewelacja byly trzy kaszaloty w oddali, tu bylo ich pelno, niemal na wyciagniecie reki :) orek nie zobaczylem. Albo moze Mama nie zobaczyla, bo to jest jej marzenie.
Potem kapiel z Tata w goracych zrodlach i wizyta nad bulgoczacymi blotami. Jeszcze wielki wodospad Dettifoss i rzucanie kamieniami w jego wody. To jest jakas moja namietnosc straszna-gdziekolwiek widze wode od razu rzucam do niej wszyskie kamienie jakie znajde. Dziwna pasja.

Teraz ide sie przywitac z lodowcem.
Przejezdzalem autkiem przez rzeke :)

Wokolo pelno stad reniferow, sa tylko tu na wschodzie.

Lodowiec juz za mna, zrobilismy sobie rejs autobusem po lagunie."kto to widzial zeby autobusem z takimi wielkimi kolami plywac po wodzie?"
sliczne miejsce, wielkie kawaly lodu plywajace w lodowatej wodzie, a potem jeszcze czarna plaza pelna wyrzuconej na brzeg kry. Czekajacej tylko na to zebym wylizal wszystkie te lody :)

teraz siedze na podlodze jadalni, w schronisku w Vik, na samym poludniu. Bawie sie zmiotka i korkociagiem ;)
Ponizej zdjecia, w przypadkowej kolejnosci :)
Islandzkie widoczki





Jezor lodowca

Wybrzeze kolo Vik



Lodowa laguna