końcóweczce grudnia się troszkę pomieszało ;)
zamiast zamieci śnieżynych, nart pod butami, sanek pod pupą, jakieś wiosenne przebłyski...można sobie pod nosem - wiosna, wiosna, wiosna...jak to tak?
dobra, nie do końca, bo w paluchy zimno, rączki marzną, a na jeziorze gruubo od lodu, dobrze że pupa cała i głowa od wywrotek na lodzie.
fotki z dzisiejszego spaceru :)
a sen?
pewnie nie pierwszy, jaki mi się śnił, ale pierwszy jaki zapamietałem i opowiedziałem po przebudzniu. śniło mi się, że jechałem tramwajem z mamą i mama wysiadła, a ja zostałem, drzwi sie zamknęły, a ja nie zdażyłem wysiąść...taki sen, tylko tle pamiętam.
na szczęście to tylko sen, bo jakby było tak naprawdę to łohoho ;)
niedziela, 30 grudnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz