W niedzielę wybrałem się z Tatą do Wesołego Miasteczka.
Mama została sobie sama, a my zrobiliśmy sobie męskie przedpołudnie.
Było obłędnie, pewnie dlatego, że mam cztery lata, a to był mój pierwszy raz w tym miejscu. Tata mówi, że nic sie tu nie zmieniło odkąd był tam 100 lat temu ;) Ale mnie się podobało. Było kolorowo, superowo, niebezpiecznie...
Byliśmy w Domu Duchów (ale tam wszystko było na niby, więc się za bardzo nie bałem. a było czego, bo było ciemno, jak u nas w przedpokoju, kiedy zgasi się światło i były czaaaaszki....), na wielgachnej karuzeli z ogromniastymi samolotami (nic się nie bałem, Tata - trochę), na samochodach, które mają taki patyk i tam leci prąd i można sie nimi zderzać, na motorze, w kolorowym pociągu.
Z Wesołego Miasteczka przywiozłem sobie świetlisty miecz, mam go teraz pod łózkiem w razie ataku diabła. Wracając ze Szkocji dziadek Leszek, który przyjechał po mnie na lotnisko, opowiedział mi historię diabła z Łęczycy. Od tej pory mam pewne "obawy" co do tego "kogoś"...więc miecz jak znalazł. Idealny. Jakby co, to jestem uzbrojony ;)
A na koniec - ja :)
Talent i chęci po Mamusi ;) tak samo lubi i tak samo jej nie wychodzi ;)
Pewna pani - Katie Chernoff, powiedziała kiedyś: "Wyobraźmy sobie, jak cicho byłoby w lesie, gdyby śpiewały tylko najzdolniejsze ptaki.”
Z pewnościa byloby nudno ;)
Do tego niebieskiego samochodu sama bym chętnie wsiadła :). A gdzie jest takie fajne wesołe miasteczko?
OdpowiedzUsuńhttp://www.wesole-miasteczko.pl/
OdpowiedzUsuńtutaj ;)