Wprawdzie moje urodziny wypadają w niedzielę,ale huczna imprezka jutro :) goście, prezenty, prezenty goście i duuużo dobrego jedzenia :)
Parę marzeń mam... zobaczymy co się spełni. Trzeba marzyć dużo, bo nawet jeśli spełni się tylko połowa, to może się kiedyś okaże że spełniło nam się milion marzeń :)
Pamiętajcie - trzeba marzyć z rozmachem :)
czwartek, 26 kwietnia 2012
sobota, 21 kwietnia 2012
998
Kim chce być każdy mały chłopiec? Śmieciarzem? Fryzjerem? Operatorem koparki? ;) Też. Ale chyba każdusieńki chce być STRAŻAKIEM... prawda?
I dziś Mama zabrała mnie do strażaków, do ich bazy, najprawdziwszej w świecie strażackiej bazy. Na początku trema mnie zjadła i jak zobaczyłem wszystkie te ogromne wozy i tych prawdziwych strażaków, to nie miałem odwagi ruszyć się na krok i tak staliśmy przy bramie jak ten Święty Florian ;) teraz już wiem kto to, bo spytałem Mamy czemu Bozia stoi w takim śmiesznym domku :)
Ale z czasem nabrałem chęci i weszliśmy do środka i sie zaczęło. Strażacy pokazali nam ogromniaste samochody, pozwolili mi w nich posiedzieć. Nic nie naciskałem, jak się coś popsuło - to nie ja ;)
Pootwierali wszystkie te boczne szafeczki w samochodzie, pokazali węże, z których leci woda, ogromniaste nożyczki do cięcia blachy, wielki podnośnik, który rośnie do 40 metrów, przeróżne kolorowe kaski i przeróżne pokrętełka. Włączyli nawet dla mnie niebieskie światełka na autku i strażacki sygnał. Straaaasznie głośny. Udałem, że się nie boję...tylko Mama poczuła, że jednak troszeczkę.
Było super... :)
Na koniec się z chłopakami, moimi nowymi kolegami, pożegnałem i machając stwierdziłem, że szkoda, że nic się nie paliło.... :/
Było cudnie... i teraz będę to przeżywał przez najbliższe 25 lat ;)
I wszyscy będą mieli mnie dość, bo sobie każe ubierać kurtkę przeciwdeszczową, przyczepiać przeróżne butelki do pasa i ganiam po domu krzycząc, że odebrałem zgłoszenie i że jest pożar.
I dziś Mama zabrała mnie do strażaków, do ich bazy, najprawdziwszej w świecie strażackiej bazy. Na początku trema mnie zjadła i jak zobaczyłem wszystkie te ogromne wozy i tych prawdziwych strażaków, to nie miałem odwagi ruszyć się na krok i tak staliśmy przy bramie jak ten Święty Florian ;) teraz już wiem kto to, bo spytałem Mamy czemu Bozia stoi w takim śmiesznym domku :)
Ale z czasem nabrałem chęci i weszliśmy do środka i sie zaczęło. Strażacy pokazali nam ogromniaste samochody, pozwolili mi w nich posiedzieć. Nic nie naciskałem, jak się coś popsuło - to nie ja ;)
Pootwierali wszystkie te boczne szafeczki w samochodzie, pokazali węże, z których leci woda, ogromniaste nożyczki do cięcia blachy, wielki podnośnik, który rośnie do 40 metrów, przeróżne kolorowe kaski i przeróżne pokrętełka. Włączyli nawet dla mnie niebieskie światełka na autku i strażacki sygnał. Straaaasznie głośny. Udałem, że się nie boję...tylko Mama poczuła, że jednak troszeczkę.
Było super... :)
Na koniec się z chłopakami, moimi nowymi kolegami, pożegnałem i machając stwierdziłem, że szkoda, że nic się nie paliło.... :/
Było cudnie... i teraz będę to przeżywał przez najbliższe 25 lat ;)
I wszyscy będą mieli mnie dość, bo sobie każe ubierać kurtkę przeciwdeszczową, przyczepiać przeróżne butelki do pasa i ganiam po domu krzycząc, że odebrałem zgłoszenie i że jest pożar.
czwartek, 19 kwietnia 2012
sobota, 14 kwietnia 2012
W poszukiwaniu Nessiego
Dokładnie za miesiąc, 14 maja, wystartuję w kolejną moją wyprawę :)
To tylko miesiąc, można zacząć już odliczać :)
Koło południa wyląduję w Edynburgu, stolicy Szkocji. Przede mną noce pod namiotem na wrzosowiskach, odkrywanie zamków i poszukiwania Nessiego. Na początku myliło mi się i wciąż pytałem czemu jedziemy szukać Messiego ;) ale teraz już wiem wszystko. Nessi to potwór a Messi to mój ulubiony piłkarz. Messiego znam z boiska a Nessiego z tej książki:
Czytam sobie wieczorami o klanach, owieczkach, kiltach, zamkach i wrzosowiskach. Wiem już co Szkoci mają pod spódniczkami, wiem co to Loch Ness, uczę się co to bens i glens i latha math...chociaż to ostatanie mi mało wychodzi :)
Wszystko przede mną, potem wszystko Wam opowiem :)
A na razie, w między czasie, muszę jeszcze urządzić moje urodzinowe przyjęcie :)
To tylko miesiąc, można zacząć już odliczać :)
Koło południa wyląduję w Edynburgu, stolicy Szkocji. Przede mną noce pod namiotem na wrzosowiskach, odkrywanie zamków i poszukiwania Nessiego. Na początku myliło mi się i wciąż pytałem czemu jedziemy szukać Messiego ;) ale teraz już wiem wszystko. Nessi to potwór a Messi to mój ulubiony piłkarz. Messiego znam z boiska a Nessiego z tej książki:
Czytam sobie wieczorami o klanach, owieczkach, kiltach, zamkach i wrzosowiskach. Wiem już co Szkoci mają pod spódniczkami, wiem co to Loch Ness, uczę się co to bens i glens i latha math...chociaż to ostatanie mi mało wychodzi :)
Wszystko przede mną, potem wszystko Wam opowiem :)
A na razie, w między czasie, muszę jeszcze urządzić moje urodzinowe przyjęcie :)
wtorek, 3 kwietnia 2012
robótki ręczne
Zrobiłem z Mamą Swiąteczną ramkę :)
Wzielismy resztki zielonej bibuły, jakąs starą styropianową ramkę, czekoladowe jajka i kawałki patyków, z krzaków mijanych na spacerze.
Wyszło idealnie, bo to ja pomagałem wszystko ciąć. Przegrałem tylko konkurs pod tytułem - co zrobimy z czekoladowymi jajkami i dlaczego nie mogę zjesć ich wszystkich od razu :/
Aaaaaaaha...w związku z nadchodzącymi Swiętami mała prosba - jesli ktos jeszcze nie utopił swojej Marzanny... dokończcie dzieła zniszczenia. najwyraźniej ktos cos olał ;) nie olewamy - TOPIMY!!!! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)