
Przeziębienie mamy nie puszcza, trzyma ustrojstwo od kilku dni. Slicznie wokoło, ale na rower siły jej brak, całe szczęcie, że ja mam już parę w nogach i chęci ogromne. Tylko w kółko słyszę za sobą: Miki wolniej, Miki nie za blisko jezdni, Miki wolniej, Miki uważaj, Miki stój...zwariować można :) Ma ktos pomysł na tę panią? :)
Żartuję, nie taka mama straszna :)
Z Miskiem w Portugalii to druga częsć moich przygód, moich, mamy i taty. Pomieszanie moich dwudziestu szesciu miesięcy, troski rodzicow, pomysłów taty i fantazji mamy. A przede wszystkim dowód na to, że marzenia, które tkwią w głowie całą masę długich lat, mają szansę się spełnić. Więc jesli ktos marzenia ma, niech wierzy, niech marzy odważniej.
'You mustn't be afraid to dream a little bigger, darling''
serdecznie zapraszam :)
więcej znajdziecie tutaj
Koniecznie muszę przeczytać i kupić! :)
OdpowiedzUsuńA na rower pogoda idealna, niestety u mnie z kompanami gorzej, bo nikomu się nie chce... :( Ale nie tracę zapału i męczę dalej, w końcu ktoś się złamie :D
kompanów na rower zawsze warto łamać :)
OdpowiedzUsuń