piątek, 24 lipca 2009
Andenes
Wyświetl większą mapę
no jakos tak mniej więcej biegla traska - od początku do końca - caloc jakies 340 km
Piątek…chyba…Tak! Sprawdziłem jest 5 czerwca. Jesteśmy w Andenes, na samym końcu Vesteralen, pożegnalimy już Lofoty i przejechalimy cale wyspy - od poczatku do końca. Rodzice postanowili jednak obejrzeć wieloryby, choć i tak do końca, nie mają pewności, kto powinien płynąć, Mama, Tata, czy też cała nasza trójka. Ale to chyba jedyna okazja w całym naszym życiu by je zobaczyć, więc może popłyniemy wszyscy.
Do Andenes dojechaliśmy koło południa. W biurze organizującym safari po morzu http://www.whalesafari.no spędziliśmy z dwie godziny czekając na decyzję kapitana co do rejsu. Czas na decyzję spędziliśmy w muzeum wielorybów. Można tu poznać ich biologię, życie i zwyczaje. Jest tam też wielki kręgoslup wieloryba, który podobno kiedy wyplynąl tu na brzeg Tutaj na morzu, koło Andenes jest jedyne miejsce, w którym po krótkim godzinnym rejsie można spotkać wieloryba. To Bleik Canyon. W innych miejscach na ziemi trzeba wypłynąć o wiele dalej w morze żeby je zobaczyć. W pobliżu Andenes dno morskie bardzo się obniża tworząc taki jakby rów, na tyle głęboki by chciały tam pojawiać się wieloryby, w innych miejscach takie obniżenia dna zaczynają się dużo dalej.
Czasami podczas takiej podróży poza wielorybami można spotkać orki, delfiny i humbaki, ale bardzo rzadko. Najczęściej, jeśli wogóle to wieloryby. Czasami zdarza się, że na safari nie wypływa nikt, bo taka jest decyzja kapitana, czasami zdarza się ze mimo rejsu nikt wieloryba nie widzi, bo po prostu nie mają chyba ochoty na bliskie spotkania…wtedy może spróbować jeszcze raz…do skutku.
Z tego, co zrozumieliśmy płetwale błękitne i biełuchy żyją w zimniejszych rejonach, wolą głębszą i zimniejszą wodę, o ile taka może być
W morzu norweskim żyją jedynie samce wielorybów. Samice wraz z małymi żyją w morzach południowych. Maluchy rodzą się na półkuli południowej, mamy karmią je do 6 lat…potem 20-paroletnie samce ruszają na północ…płyną i jedzą, płyną i rosną. Tylko, bowiem najwięksi mają szansę na zdobycie fajnej samicy. W morzach północnych żyją jedynie samce, tylko one, bowiem są w stanie wygrać z ich jedynym naturalnym wrogiem – orkami. Samice, maluchy i młodzież wolą spokojniejsze południowe okolice.
Zdarza się, że wieloryby jedzą ogromne kałamarnice, których nigdy żywych nikt nie widział. Te największe okazy znajduje się czasami martwe w sieciach, to dowód, że w ogóle istnieją. Wieloryby zasysają je do środka, nie byłyby w stanie otworzyć tak szeroko buzi, bo jest względnie mała, ale zasysając dają rade połknąć pokarm.
Wieloryby mają dwoje oczy. Te do patrzenia, malutkie, bo bokach olbrzymiej głowy i drugie – w pysku – służące do echolokacji.
To wszystkie widomości pochodzą z muzeum, od Mamy, mam nadzieję, że dobrze zrozumiała. Części o kręgosłupie nie słuchała, bo płakałem…potem usnąłem i stąd tyle wieści.
Wieloryby żyją podobnie jak my 70-80 lat, ciąża trwa u nich około 16 miesięcy – Pan nie był pewien miał sprawdzić…oczywiście już nie sprawdził.
Ile jest wielorybów? Trudno policzyć tak rozproszoną populację.
W okolicach Andenes żyje zaprzyjaźniony z bazą wieloryb – Glenn – typ showmana, coś w stylu wujka Romoerena. Nie przeszkadzają mu poszukiwania ropy, czy gazu. Zawsze jest wyluzowany i zadowolony.
Wszystkie wieloryby kataloguje się tu, nadaje im imiona i numery – identyfikuje się je po płetwie ogonowej. Samce, kiedy dorastają często walczą z orkami…takie chłopaki jak nasze - waleczne i niebezpieczne, po tych walkach zostają im karby na płetwie i dzięki temu można je rozpoznawać. Glenn dodatkowo ma białą plamkę na boku.
Po wizycie w muzeum nasz przewodnik oświadczył nam, że dziś nie płyniemy, bo mielibyśmy małe szanse na zobaczenie wielorybów. Zbyt niespokojne jest dziś morze. Więc czekamy do jutra. Może jutro się uda. Zbiórka o 8.30. Może jutro będzie lepsza pogoda by je zobaczyć…zobaczymy czy się uda. Tyle opisów z muzeum
Na razie stoimy na ślicznym kampingu z widokiem na piaszczystą „adriatycką” plażę. Jesteśmy jedyni. Mamy nadzieję czmychnąć stąd niepostrzeżenie. Kaskę zbierają o 8.00., a nas już wtedy tu nie będzie. Rodzice się wykąpali, mnie to czeka dopiero przed snem, więc narazie biegam na brudasa.
Z godziny na godzinę plac nam się zapełnia. Stracił się widoczek, bo przysłoniły go przyczepy kampingowe. To piątek…chyba wszystkie norweskie rodziny z okolicy postanowiły spędzić weekend właśnie tu. Jest ich chyba z 30, najkrótsze mają z 8 metrów. Przed chwilą zapłaciliśmy za nocleg…cóż. 140 koronek
Teraz śpię, a Tatko pojechal pojeździć na rowerze. Naubieral się jak na biegun i pojechal. Pogoda śliczna, ale wieje niemiłosiernie. Mama pisze mój pamiętnik. A ja spię
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz